Z o. Peterem Nguyen Van Khai, wietnamskim redemptorystą, rozmawia Łukasz Sianożęcki

Jak obecnie wygląda sytuacja w parafii Dong Chiem, gdzie wysadzono krzyż i pobito wiernych?

- Czasem trudno się dowiedzieć, co się tam dzieje, choć jestem w kontakcie telefonicznym z ojcami tam pracującymi. Nie mogę pojechać tam osobiście, ponieważ policja blokuje wszystkie drogi dojazdowe do wioski. Ponadto, w ostatnim czasie ja sam także stałem się obiektem fałszywych oskarżeń i oczerniania ze strony rządowych mediów.

Jaki jest los pięciu parafian zatrzymanych w związku ze wzniesieniem bambusowego krzyża w miejsce zburzonego betonowego?

- Aresztowani to pięciu bardzo biednych farmerów, którzy są ponadto nosicielami wirusa HIV. Władze zwabiły ich do swojego biura obietnicą otoczenia opieką medyczną i socjalną w związku z ich chorobą, a potem aresztowały. Na komisariacie domagano się od nich, aby podpisali przyznanie się do zniszczenia bambusowego krzyża, choć wówczas jeszcze on stał. Kiedy odmówili złożenia takich zeznań, wypuszczono ich. Kilka dni temu jednak znów ich zatrzymano, wywieziono z wioski i los tych ludzi pozostaje obecnie nieznany. Tego samego dnia w późnych godzinach wieczornych zniszczono także nowy, bambusowy krzyż. Postawiony u jego stóp ołtarz oraz święte obrazy wrzucono do rzeki.

Czy kwestia własności ziemi w Wietnamie jest wciąż nierozstrzygnięta?

- Prawo ziemskie w Wietnamie jest całkowicie niezgodne z trendami rozwojowymi kraju. Jest to prawo wsteczne. Przede wszystkim nie uznaje ono pojęcia własności prywatnej. Zgodnie z takim prawem Kościół nie może kupować, sprzedawać ani nawet dzierżawić ziemi. Jesteś Polakiem, więc swobodnie możesz przyjechać do Wietnamu, wziąć ziemię w dzierżawę i np. otworzyć fabrykę albo szkołę... a wietnamskie wspólnoty religijne nie mogą tego robić. Jednym słowem, rodzimi wierzący są we własnej ojczyźnie znacznie gorzej traktowani niż jakikolwiek przybysz.

Biskupi wielokrotnie apelowali do władz o rozmowy i ostateczne rozwiązanie tych kwestii...

- Władze kościelne starają się od czasu do czasu przemawiać do rządu, jednakże rząd w ogóle ich nie słucha. Komuniści są zawsze butnymi dyktatorami. Nie zamierzają za cudzą radą niczego zmieniać ani regulować, nawet jeśli wiedzą, że robią źle. W Dong Chiem nie jest to jedynie kwestia własności ziemi. Tu chodzi także o krańcowo ważną sprawę - walkę ateistycznego rządu ze wszystkim, co jest związane z Kościołem katolickim. Władze chcą pokazać katolikom, że będą na wszelkie sposoby dążyć do pognębienia ich religii, np. poprzez niszczenie symboli religijnych.

Dziękuję za rozmowę.

(Source: http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=wi&dat=20100121&id=wi12.txt)